Fundusze Europejskie
Opcje dostępności Włącz powiększenie czcionki Włącz wysoki kontrast Włącz lektora
Wyszukiwarka Mapa strony
  1. Z kart historii... 40. rocznica śmierci ks. Jerzego Popiełuszki

Z kart historii... 40. rocznica śmierci ks. Jerzego Popiełuszki

Z kart historii... 40. rocznica śmierci ks. Jerzego Popiełuszki

19 października 1984 roku ks. Jerzy Popiełuszko odprawił swoją ostatnią Mszę św. w parafii Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy. Proboszcz parafii starał się przekonać księdza Jerzego, by ten nocował w Bydgoszczy. Popiełuszko – choć nie czuł się zbyt dobrze, był osłabiony i miał gorączkę – uparł się, by jechać do Warszawy. Nie chciał zawieść swoich parafian, nie zamierzał też samą obecnością narażać bydgoskiego proboszcza.

Świadkowie wspominają, że krótko przez odjazdem ksiądz Jerzy nałożył sutannę. Nie byłoby w tym nic dziwnego – wszak zdjął ją, udając się na spoczynek. Co jednak ważne, zrobił to z niezwykłym namaszczeniem. Gdy z wielką dokładnością dopinał każdy guzik, miał powiedzieć – „sutanna nieraz już ochroniła kapłana”.

Wsiedli do volkswagena golfa o numerze rejestracyjnym WUL2473. Waldemar Chrostowski, kierowca Popiełuszki, wspominał, że zaraz po wyjeździe z Bydgoszczy proponował księdzu, by ten się zdrzemnął. Kapłan uznał jednak, że jeszcze będzie czas na odpoczynek. Póki co – poświęcił się kontemplacji Tajemnic Różańcowych. Po skończonej modlitwie natknęło go, by oddać się wspomnieniom. Mówił o domu rodzinnym i dzieciństwie.

Była mniej więcej 21.30. Właśnie dojeżdżali do Górska pod Toruniem, gdy opowieść snutą przez księdza przerwało niepokojące zdarzenie. Chrostowski dostrzegł auto, które zdawało się ich śledzić. Okazało się, że to wóz milicyjny. Jeden z funkcjonariuszy dał znać latarką, by kierowca zjechał na pobocze. Po uzgodnieniu z księdzem Chrostowski zatrzymał się we wskazanym miejscu.

Funkcjonariusze zażądali dokumentów, po czym skierowali Chrostowskiego do radiowozu, gdzie mieli przebadać go pod kątem trzeźwości. Do badania nie doszło, bo nie to było celem interwencji. Patrol drogówki, który zatrzymał auto księdza, to w rzeczywistości przebrani w milicyjne mundury funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa: Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski oraz Leszek Pękala.

Chrostowski, jak sam zeznał, został skuty kajdankami, po czym oprawcy zabrali się za księdza. Porywacze ogłuszyli go drewnianą pałką, wrzucili do bagażnika i ruszyli w kierunku Torunia.

19 października o 22.05 milicja przyjęła zgłoszenie o uprowadzeniu. O 22.45 funkcjonariusze byli na miejscu porwania w okolicach Górska, o 23.40 rozpoczęto poszukiwania z użyciem psa tropiącego. W tym czasie ksiądz Jerzy był już bity i torturowany. 30 października 1984 roku ciało ks. Jerzego zostało wydobyte z zalewu we Włocławku.

Więcej informacji można uzyskać na stronie internetowej Instytutu Pamięci Narodowej.

19 października 1984 roku ks. Jerzy Popiełuszko odprawił swoją ostatnią Mszę św. w parafii Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy. Proboszcz parafii starał się przekonać księdza Jerzego, by ten nocował w Bydgoszczy. Popiełuszko – choć nie czuł się zbyt dobrze, był osłabiony i miał gorączkę – uparł się, by jechać do Warszawy. Nie chciał zawieść swoich parafian, nie zamierzał też samą obecnością narażać bydgoskiego proboszcza. Świadkowie wspominają, że krótko przez odjazdem ksiądz Jerzy nałożył sutannę. Nie byłoby w tym nic dziwnego – wszak zdjął ją, udając się na spoczynek. Co jednak ważne, zrobił to z niezwykłym namaszczeniem. Gdy z wielką dokładnością dopinał każdy guzik, miał powiedzieć – „sutanna nieraz już ochroniła kapłana”. Wsiedli do volkswagena golfa o numerze rejestracyjnym WUL2473. Waldemar Chrostowski, kierowca Popiełuszki, wspominał, że zaraz po wyjeździe z Bydgoszczy proponował księdzu, by ten się zdrzemnął. Kapłan uznał jednak, że jeszcze będzie czas na odpoczynek. Póki co – poświęcił się kontemplacji Tajemnic Różańcowych. Po skończonej modlitwie natknęło go, by oddać się wspomnieniom. Mówił o domu rodzinnym i dzieciństwie. Była mniej więcej 21.30. Właśnie dojeżdżali do Górska pod Toruniem, gdy opowieść snutą przez księdza przerwało niepokojące zdarzenie. Chrostowski dostrzegł auto, które zdawało się ich śledzić. Okazało się, że to wóz milicyjny. Jeden z funkcjonariuszy dał znać latarką, by kierowca zjechał na pobocze. Po uzgodnieniu z księdzem Chrostowski zatrzymał się we wskazanym miejscu. Funkcjonariusze zażądali dokumentów, po czym skierowali Chrostowskiego do radiowozu, gdzie mieli przebadać go pod kątem trzeźwości. Do badania nie doszło, bo nie to było celem interwencji. Patrol drogówki, który zatrzymał auto księdza, to w rzeczywistości przebrani w milicyjne mundury funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa: Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski oraz Leszek Pękala. Chrostowski, jak sam zeznał, został skuty kajdankami, po czym oprawcy zabrali się za księdza. Porywacze ogłuszyli go drewnianą pałką, wrzucili do bagażnika i ruszyli w kierunku Torunia. 19 października o 22.05 milicja przyjęła zgłoszenie o uprowadzeniu. O 22.45 funkcjonariusze byli na miejscu porwania w okolicach Górska, o 23.40 rozpoczęto poszukiwania z użyciem psa tropiącego. W tym czasie ksiądz Jerzy był już bity i torturowany. 30 października 1984 roku ciało ks. Jerzego zostało wydobyte z zalewu we Włocławku. Więcej informacji można uzyskać na stronie internetowej Instytutu Pamięci Narodowej. Źródło: Instytut Pamięci Narodowej