Fundusze Europejskie
Opcje dostępności Włącz powiększenie czcionki Włącz wysoki kontrast Włącz lektora
Wyszukiwarka Mapa strony
  1. Odkupić tę synagogę-gmina żydowska kiedyś zrezygnowała z budynku w Dąbrowie Tarnowskiej

Odkupić tę synagogę-gmina żydowska kiedyś zrezygnowała z budynku w Dąbrowie Tarnowskiej

Odkupić tę synagogę-gmina żydowska kiedyś zrezygnowała z budynku w Dąbrowie Tarnowskiej

Przez ponad trzydzieści lat synagoga w Dąbrowie Tarnowskiej nikomu specjalnie głowy nie zaprzątała. Popadający w coraz większą ruinę budynek zamiast zdobić, szpeci samo centrum miasta. –Kogo dziś stać na miliony, żeby ją doprowadzić do porządku? – pytali miejscowi samorządowcy. Teraz chętnie oddaliby synagogę gminie żydowskiej. I nie wykluczone, że tak się wkrótce stanie. 
Synagoga jest w opłakanym stanie. Dla miasta to fatalna wizytówka. Bo doskonale widzą ją choćby pasażerowie samochodów zmierzających z Tarnowa w stronę Kielc i Warszawy. Trasa przebiega przez samo centrum Dąbrowy Tarnowskiej. A tuż obok niej od lat straszy niszczejący budynek. Skarb państwa jest właścicielem dawnej żydowskiej świątyni od 1971 roku. Imponujący do dziś rozmiarami gmach wybudowany został w drugiej połowie XIX wieku. Zaprojektował go Abraham Goldstein. Synagoga po raz pierwszy poważnie ucierpiała w czasie I wojny światowej. W 1937 r. udało się zakończyć jej generalny remont. Przetrwała zaledwie 2 lata. Hitlerowcy urządzili w niej magazyn. W taki sam sposób wykorzystano ją jeszcze przez długie lata po wojnie. Ostatecznie Gmina Żydowska zrzekła się budynku wraz z działką na rzecz państwa. Ale państwo z zabytkiem nie było w stanie zrobić nic. Chociaż kiedyś władza ludowa snuła jakieś plany. Coś przebąkiwano o domu kultury albo sklepie. Nawet na to nigdy pieniądze się nie znalazły. Dziś synagoga jest w opłakanym stanie. –Jak wejdzie się do środka, to trzeba uważać, żeby na głowę nic nie spadło. Wystarczy, że na jakimś występie w ścianie przysiądzie ptak i już może odpaść kawał muru – usłyszeliśmy w Dąbrowie. Starosta Krzysztof Kaczmarski przekonuje jednak, że nikt zabytku nie zaniedbywał, że wina za obecny stan rzeczy nie leży po stronie starostwa. -Zabezpieczyliśmy budowlę na tyle, na ile pozwalały nam skromne pieniądze przekazywane przez wojewodę – tłumaczy. Dla samorządowców z powiatu pojawienie się w Dąbrowie hiszpańskiego przedsiębiorcy jawiło się parę miesięcy temu jak zrządzenie opatrzności. Cezar Correa, właściciel hiszpańskiej firmy Palacio De Los Comomigos, oznajmił, iż jest zainteresowany kupnem i odrestaurowaniem zabytku. Wyglądało na to, że po sfinalizowaniu inwestycji część budynku będzie miała charakter muzealny. W części zaś znajdować miałyby się stylowe punkty handlowe. Ale od długich tygodni kontakt z zagranicznym kontrahentem wyraźnie osłabł. Być może dlatego, iż transakcja nie jest wcale taką prostą sprawą. Powiat nieruchomości sprzedać nie może. Tę przeszkodę udałoby się w dość prosty sposób pokonać. Trzeba skomunalizować zabytek na rzecz miasta. Wtedy droga do szukania inwestora stałaby otworem. -Finansowa skala niezbędnych robót jest dla nas niemożliwa do udźwignięcia – nie kryje starosta Kaczmarski. –Praktycznie nie możemy też występować o pieniądze unijne na ten cel. Bo nie mogą one być wykorzystywane na finansowanie majątku należącego do skarbu państwa. Jednak największy przełom nastąpił w ubiegłym tygodniu. W Dąbrowie Tarnowskiej odbyło się spotkanie poświęcone przyszłości synagogi. Byli przedstawiciele wojewody i służby ochrony zabytków, samorządowcy z miasta i powiatu. A przede wszystkim prezes Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie Tadeusz Jakubowicz. O wymianę zdań z reprezentantami społeczności żydowskiej upominał się od dawna burmistrz Dąbrowy Tarnowskiej Stanisław Początek. -Skoro mamy znaleźć jakieś rozwiązanie problemu, dobrze byłoby o tym porozmawiać z gminą wyznaniową – powtarzał wielokrotnie indagowany na okoliczność komunalizacji budowli. Tadeusz Jakubowicz zadeklarował samorządowcom, że żydowska gmina poważnie rozważa zamiar odzyskania synagogi. Nie w ramach postępowania przed Komisją Regulacyjną do spraw Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Warszawie. Bo przecież kiedyś majątku się zrzekła. Chodzi o kupno. Ale nie za wygórowaną cenę. -Nie jesteśmy spadkobiercami Onassisów – tłumaczy obwarowanie deklaracji warunkiem, że do transakcji dojść miałoby za symboliczną złotówkę. Przedstawiciele żydowskiej społeczności mówią o zabezpieczeniu pieniędzy na ratowanie dawnej świątyni przed ruiną. W ciągu dwóch lat mieliby znaleźć jakieś finanse na naprawę dachu i wzmocnienie ław fundamentowych. To w tej chwili najpilniejsze. Skąd to niespodziewane zainteresowanie? –Kiedy usłyszałem o Hiszpanie, który chciałby kupić synagogę, to zacząłem się obawiać, żeby nie urządzono z niej jakiegoś supermarketu – przyznaje Jakubowicz. –Bo gdyby tak się stało, to nie byłoby przyjemne. Chociaż muszę powiedzieć, że niestety i niektórzy nasi do tego podobnie podchodzą. Pierwsze reakcje władz miejskich są przychylne. Niewykluczone więc, że miasto złoży wniosek komunalizacyjny i za parę tygodni stanie się właścicielem zabytku. Choć o dłuższym występowaniu w takim charakterze nie chce słyszeć. -Jeśli nasz udział miałby polegać tylko na pomocy w transakcji, wtedy pójdziemy na to – komentuje burmistrz Początek. I obiecuje, że ewentualnej sprzedaży synagogi nie będzie traktować w kategoriach komercyjnych. Bo byłby to wkład w ratowanie zabytku, który ma odzyskać dawny blask. Szczegóły z pewnością będą jeszcze omawiane. Bo, mimo optymistycznej deklaracji, po obu stronach dopatrzyć się można znamion nieufności. Miasto obawia się, by z przejmowaną nieruchomością nie pozostać na dłużej. Lęki strony żydowskiej są tylko nieco inne. -Boję się, że weźmiemy to za symboliczną złotówkę, a potem zasypią nas żądaniami. Żeby szybko wszystko wyremontować, bo szpeci centrum miasta – wyznaje szczerze Tadeusz Jakubowicz. Co po tym, jak już synagodze przestanie grozić widmo katastrofy? Gmina żydowska chce szukać sponsorów. Może zechce nawet o tym porozmawiać z Hiszpanem. -Jeśli się zobowiąże, że nie zrobi supermarketu, to kto wie? – mówi przewodniczący gminy wyznaniowej.(ANS) 

Źródło: Gazeta Krakowska

Przez ponad trzydzieści lat synagoga w Dąbrowie Tarnowskiej nikomu specjalnie głowy nie zaprzątała. Popadający w coraz większą ruinę budynek zamiast zdobić, szpeci samo centrum miasta. –Kogo dziś stać na miliony, żeby ją doprowadzić do porządku? – pytali miejscowi samorządowcy. Teraz chętnie oddaliby synagogę gminie żydowskiej. I nie wykluczone, że tak się wkrótce stanie.  Synagoga jest w opłakanym stanie. Dla miasta to fatalna wizytówka. Bo doskonale widzą ją choćby pasażerowie samochodów zmierzających z Tarnowa w stronę Kielc i Warszawy. Trasa przebiega przez samo centrum Dąbrowy Tarnowskiej. A tuż obok niej od lat straszy niszczejący budynek. Skarb państwa jest właścicielem dawnej żydowskiej świątyni od 1971 roku. Imponujący do dziś rozmiarami gmach wybudowany został w drugiej połowie XIX wieku. Zaprojektował go Abraham Goldstein. Synagoga po raz pierwszy poważnie ucierpiała w czasie I wojny światowej. W 1937 r. udało się zakończyć jej generalny remont. Przetrwała zaledwie 2 lata. Hitlerowcy urządzili w niej magazyn. W taki sam sposób wykorzystano ją jeszcze przez długie lata po wojnie. Ostatecznie Gmina Żydowska zrzekła się budynku wraz z działką na rzecz państwa. Ale państwo z zabytkiem nie było w stanie zrobić nic. Chociaż kiedyś władza ludowa snuła jakieś plany. Coś przebąkiwano o domu kultury albo sklepie. Nawet na to nigdy pieniądze się nie znalazły. Dziś synagoga jest w opłakanym stanie. –Jak wejdzie się do środka, to trzeba uważać, żeby na głowę nic nie spadło. Wystarczy, że na jakimś występie w ścianie przysiądzie ptak i już może odpaść kawał muru – usłyszeliśmy w Dąbrowie. Starosta Krzysztof Kaczmarski przekonuje jednak, że nikt zabytku nie zaniedbywał, że wina za obecny stan rzeczy nie leży po stronie starostwa. -Zabezpieczyliśmy budowlę na tyle, na ile pozwalały nam skromne pieniądze przekazywane przez wojewodę – tłumaczy. Dla samorządowców z powiatu pojawienie się w Dąbrowie hiszpańskiego przedsiębiorcy jawiło się parę miesięcy temu jak zrządzenie opatrzności. Cezar Correa, właściciel hiszpańskiej firmy Palacio De Los Comomigos, oznajmił, iż jest zainteresowany kupnem i odrestaurowaniem zabytku. Wyglądało na to, że po sfinalizowaniu inwestycji część budynku będzie miała charakter muzealny. W części zaś znajdować miałyby się stylowe punkty handlowe. Ale od długich tygodni kontakt z zagranicznym kontrahentem wyraźnie osłabł. Być może dlatego, iż transakcja nie jest wcale taką prostą sprawą. Powiat nieruchomości sprzedać nie może. Tę przeszkodę udałoby się w dość prosty sposób pokonać. Trzeba skomunalizować zabytek na rzecz miasta. Wtedy droga do szukania inwestora stałaby otworem. -Finansowa skala niezbędnych robót jest dla nas niemożliwa do udźwignięcia – nie kryje starosta Kaczmarski. –Praktycznie nie możemy też występować o pieniądze unijne na ten cel. Bo nie mogą one być wykorzystywane na finansowanie majątku należącego do skarbu państwa. Jednak największy przełom nastąpił w ubiegłym tygodniu. W Dąbrowie Tarnowskiej odbyło się spotkanie poświęcone przyszłości synagogi. Byli przedstawiciele wojewody i służby ochrony zabytków, samorządowcy z miasta i powiatu. A przede wszystkim prezes Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie Tadeusz Jakubowicz. O wymianę zdań z reprezentantami społeczności żydowskiej upominał się od dawna burmistrz Dąbrowy Tarnowskiej Stanisław Początek. -Skoro mamy znaleźć jakieś rozwiązanie problemu, dobrze byłoby o tym porozmawiać z gminą wyznaniową – powtarzał wielokrotnie indagowany na okoliczność komunalizacji budowli. Tadeusz Jakubowicz zadeklarował samorządowcom, że żydowska gmina poważnie rozważa zamiar odzyskania synagogi. Nie w ramach postępowania przed Komisją Regulacyjną do spraw Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Warszawie. Bo przecież kiedyś majątku się zrzekła. Chodzi o kupno. Ale nie za wygórowaną cenę. -Nie jesteśmy spadkobiercami Onassisów – tłumaczy obwarowanie deklaracji warunkiem, że do transakcji dojść miałoby za symboliczną złotówkę. Przedstawiciele żydowskiej społeczności mówią o zabezpieczeniu pieniędzy na ratowanie dawnej świątyni przed ruiną. W ciągu dwóch lat mieliby znaleźć jakieś finanse na naprawę dachu i wzmocnienie ław fundamentowych. To w tej chwili najpilniejsze. Skąd to niespodziewane zainteresowanie? –Kiedy usłyszałem o Hiszpanie, który chciałby kupić synagogę, to zacząłem się obawiać, żeby nie urządzono z niej jakiegoś supermarketu – przyznaje Jakubowicz. –Bo gdyby tak się stało, to nie byłoby przyjemne. Chociaż muszę powiedzieć, że niestety i niektórzy nasi do tego podobnie podchodzą. Pierwsze reakcje władz miejskich są przychylne. Niewykluczone więc, że miasto złoży wniosek komunalizacyjny i za parę tygodni stanie się właścicielem zabytku. Choć o dłuższym występowaniu w takim charakterze nie chce słyszeć. -Jeśli nasz udział miałby polegać tylko na pomocy w transakcji, wtedy pójdziemy na to – komentuje burmistrz Początek. I obiecuje, że ewentualnej sprzedaży synagogi nie będzie traktować w kategoriach komercyjnych. Bo byłby to wkład w ratowanie zabytku, który ma odzyskać dawny blask. Szczegóły z pewnością będą jeszcze omawiane. Bo, mimo optymistycznej deklaracji, po obu stronach dopatrzyć się można znamion nieufności. Miasto obawia się, by z przejmowaną nieruchomością nie pozostać na dłużej. Lęki strony żydowskiej są tylko nieco inne. -Boję się, że weźmiemy to za symboliczną złotówkę, a potem zasypią nas żądaniami. Żeby szybko wszystko wyremontować, bo szpeci centrum miasta – wyznaje szczerze Tadeusz Jakubowicz. Co po tym, jak już synagodze przestanie grozić widmo katastrofy? Gmina żydowska chce szukać sponsorów. Może zechce nawet o tym porozmawiać z Hiszpanem. -Jeśli się zobowiąże, że nie zrobi supermarketu, to kto wie? – mówi przewodniczący gminy wyznaniowej.(ANS)  Źródło: Gazeta Krakowska